Poziom kłamstw, przekłamań, niedomówień, półprawd i manipulacji osiągnął w sprawie leków refundowanych niebotyczne wyżyny. Kto temu jest winien i kiedy poznamy prawdę o tym czy leki będą refundowane czy też nie?

Na wstępie trzeba sobie wyjaśnić jaki był główny powód wprowadzenie w życie nowej ustawy o opiece zdrowotnej i refundacji za leki?

Otóż głównym powodem, tak ostatnimi czasy nagłej potrzeby reformowania tego co niereformowalne- a więc służby zdrowia, opieki zdrowotnej i polityki lekowej- było maksymalne ograniczenie kosztów związanych z konstytucyjnym obowiązkiem władz administracyjnych zapewnienia dostępności do leczenia i leków. 

Oczywiście nie jest możliwe ograniczenie kosztów realizacji opieki zdrowotnej i jednocześnie utrzymanie odpowiedniego poziomu świadczeń, gdyż jak mówi stare mądre powiedzenie "nie da się nalać z pustego w próżne". W związku z powyższym rządowi mędrkowie wpadli na iście szatański pomysł, polegajacy na tym, że tak skonstruują przepisy wykonawcze ustawy zdrowotnej, iż odium braku dostępności do leczenia i refunowanych leków zostanie przerzucone na barki "niesumiennych" lekarzy i "chciwych" farmaceutów. Na czym więc ten podstęp ma polegać? Rozwiązano to bardzo prosto, tak formułując w przepisach ustawy  odpowiedzialność lekarzy za brak na wypisywanej przez nich recepcie właściwego określenia wysokości refundacji wynikających z uprawnień pacjenta , że lekarz w całości będzie musiał pokryć koszty refundacji przepisanego leku. Co w takim przypadku lekarz zrobi? Ano nie określi na niej,  bo praktycznie nie jest to możliwe, zakresu właściwej zniżki przysługującej pacjentowi za wypisane leki. Zamiast tego lekarze zrzeszeni w Ogólnopolskim Związku Zawodowym Lekarzy na recepcie przystawią pieczątkę o następującej treści: "Refundacja leku do decyzji NFZ" co mimo zapewnień MZ w osobie Bartosza Arłukowicza i centrali NFZ-u, cytuję: "...recepty z taką adnotacją będą uznawane za spełniające warunki obięcia refundacją....." jest tylko PÓŁPRAWDĄ. Otóż recepty z taką adnotacją oczywiście "spełniają warunki objecia refundacją" ale

DOPIERO PO ZWERYFIKOWANIU UPRAWNIEŃ PACJENTA PRZEZ ODPOWIEDNI ODDZIAŁ NFZ.

A więc farmaceuta nie wiedząc ile wynosi odpłatność pacjenta za wypisany lek nie może jej zrealizować, chyba że pacjent zdecyduje się na dokonanie pełnej odpłatności za te leki, a następnie uda się do Odziału NFZ w celu odebrania zwrotu przysługującej mu refundacji za leki.

Stanowisko jakie przyjęło w tej sprawie MZ i pośrednio NFZ jest jasne- oddalić od siebie zarzut braku realizacji zobowiązań wobec pacjentów i przerzucić je na poziom pacjent-lekarz-farmaceuta. Po co MZ i NFZ to robi i jaki ma w tym cel? Otóż chodzi po pierwsze o zniechęcenie pacjentów do wykupowania leków refundowanych, a po drugie- w dalszej kolejności- o przygotowanie gruntu, wobec przewidywanego braku środków w wyniku bankructwa finansów państwa w niedalekiej przyszłości, do wycofania się z finansowania refundacji i kosztów leczenia. MZ i NFZ w tym wypadku metodą Piłata umyje ręce i skieruje słuszny protest pacjentów na kozłów ofiarnych w postaci lekarzy i farmaceutów.

W związku z powyżym mam prośbę do Redakcji NE aby wysłała zapytania do centrali NFZ i MZ o następującej treści:

1.NA JAKIEJ PODSTWIE PRAWNEJ NFZ GWARANTUJE REALIZACJĘ RECEPTY Z DOKONANĄ NA NIEJ PRZEZ

LEKARZA ADNOTACJĄ "Refundacja leku do decyzji NFZ" ?

2.W JAKI SPOSÓB BĘDZIE ZREALIZOWANA TA REFUNDACJA?

Dopiero odpowiedź na powyższe pytane skierowane do NFZ i MZ uzmysłowi wszystkim co się za tymi ostatnio uspokajającymi słowami B.Arłukowicza, że "wszystko jest pod kontrolą" tak naprawdę się kryje.

Pozdrawiam i ŻYCZĘ W NOWYM ROKU DUUUUUUUUUŻO ZDROWIA ! ! ! !